Wólka Kosowska to niewielka wieś, leżąca około 40 km na południe od Warszawy. To tutaj zjeżdżają ludzie z całej Polski, by obkupić się w tekstylne dobra doczesne. Klucz to kupić tanio i dużo, a potem upłynnić z zyskiem w swojej lokalnej miejscowości, przy okazji rozsiewając światową modę w wiejskiej tkance społecznej. To właśnie stąd pochodzi wiele ponapinanych na opalonych ciałach byczków koszul Hugo Boss czy Calvin Klein. Buty Nike za 90 zł? Woda toaletowa Ralph Lauren za 59 zł? Jedź do Wólki i stań się kimś za 300 zł!
Z zewnątrz ten kompleks-moloch przypomina typowe ogromne centrum handlowe. Jest pełno bab z dużymi, ciężkimi torbami, którymi szurają po ziemi, oraz dziadków z materiałowymi sakiewkami zawieszonymi na szyi lub damskimi portmonetkami. Do tego stoiska z żurkiem i kiełbasą oraz toaleta za 2 zł. Jedynym wyróżniającym się aspektem tego targu jest zagęszczenie nielegalnych fantów na metr kwadratowy. Podróbki można tu kupić dosłownie wszędzie. Zero paragonów, zero podatków, zero kwitów. Raj na ziemi, w którym o karuzelach VAT i innych wałach podatkowych nie warto nawet wspominać.
Wólka Kosowska to jedno z największych centrów handlowych z nielegalnymi podróbkami w Europie Środkowej. Choć Polska nie jest jedynym miejscem, gdzie takie rynki funkcjonują, to właśnie Wólka Kosowska zdobyła międzynarodową sławę jako centrum nielegalnego handlu. A Wietnam, już od dawna ma ugruntowaną pozycję w produkcji nielegalnych towarów, w tym podrób znanych marek.
Ten – wart miliardy złotych – proceder handlu podróbami trwa od początków istnienia centrum w Wólce Kosowskiej. Cały ten lukratywny biznes kontrolują grupy wietnamskie, które ze względu na swoją specyfikę są trudne do infiltrowania przez policję. Ponadto, podczas nalotów handlarze robią wszystko, aby nie dać się złapać za rękę. Korupcja, system wczesnego ostrzegania, zmienianie dni i godzin – wszystko to jest na porządku dziennym. Gdy jednak środki ostrożności zawiodą i sprzedawca z parzącym towarem w ręce zostaje zaskoczony nalotem, nie pozostaje mu nic innego, jak porzucić cały towar i zniknąć w tłumie w mniej niż 5 sekund.
Funkcjonariuszom KAS nie udało się w pełni (i zapewne nigdy się nie uda…) rozwiązać problemu – choć częste naloty zdecydowanie ograniczyły liczbę stoisk, na których bez skrupułów można kupić najbardziej ordynarne podróbki bez żadnych papierów. Jeśli jednak ktoś sądził, że ktokolwiek odpuścił dostęp do tego wodopoju pieniędzy, jest w grubym błędzie. Policji udało się co najwyżej ograniczyć handel w tym jednym centrum handlowym, ale to nie sprawiło, że sprzedaż koszul czy bawełnianych gaci zmniejszyła się.
Biznes szybko przeniósł się do sieci, a markowe, koronkowe staniki z nazwami „zamiennik” szybko znalazły swoją grupę zainteresowanych odbiorców. Paczki nadawane są z „Wólki Kosowskiej”, a ich wysyłkę realizują prawdopodobnie firmy postawione na słupy, a zarobione fortuny pewnie nadal transferowane są do Wietnamu lub sąsiednich krajów Azji. I tak się to kręci, Areczku…