USA; 16 marca 1984 r. gdy w Polsce okrutna komuna wciąż uciemiężała swoich obywateli, na jednym z lotnisk w stanie Luizjana, miał miejsce spektakl prawdziwej sprawiedliwości w całej swej krasie.
PODEJRZANY JEFFREY DOUCET
Widoczny na nagraniu i prowadzony pod eskortą policjantów Jeffrey Doucet (25), był oskarżony o molestowanie chłopaka imieniem Jody Plauche (11). Jak wynikło w toku postępowania, Doucet przez co najmniej rok, wykorzystywał swoją pozycję instruktora karate i wielokrotnie dopuszczał się czynności seksualnych z małym Jodym. W lutym 1984 r. naszemu pedofilowi hamulce puściły już całkowicie i z ułańską fantazją, porwał naszego małego bohatera, wywożąc go do jednego z obskurnych moteli dla truckerów, gdzie już bez przeszkód gwałcił dzieciaka.
Pomiędzy jednym gwałtem a drugim, Doucet postanowił zadzwonić do swojej matki, używając motelowego telefonu. Mimo, że było to bardzo kochane i urocze z jego strony, to jednak okazało się zgubne dla jego misternie uknutego pedofilskiego planu. Policja już dawno wytypowała go, jako głównego podejrzanego ws. porwania Jody`ego, a więc telefon jego matki miał założonych podsłuch. I podsłuch ten okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ doprowadził policjantów wprost do motelu, gdzie przetrzymywany był Jody. Aresztowanie przebiegło bez żadnych incydentów.

PO ARESZTOWANIU
Po miesiącu, Doucet był transportowany do aresztu, gdzie miał oczekiwać na proces. Samolot z nim, wylądował właśnie na lotnisku Baton Rouge Metropolitan Airport. To właśnie zapis tego momentu, widzimy na video. Idący lotniskowym korytarzem, przebywający w kajdankach i otoczony gliniarzami Doucet, chyba czuł się dość swobodnie i z pewnością zapomniał o pewnym istotnym szczególe. Szczególe, że gwałcony przez niego chłopiec, posiadał ojca. Ojca, który nosił w sobie dużo gniewu i chęć zemsty.
Gdy Doucet wraz z policjantami, przechodzili obok rzędu budek telefonicznych, zaczajony przy automacie telefonicznym ojciec – Leon Gary Plauche (39) – nagle odwrócił się i przyłożył pistolet do głowy gwałciciela, pociągając bez wahania za spust. Doucet upadł na ziemię, a z jego czoła pociekła struga krwi, zabijając go na miejscu. Ku sprawiedliwości!
KONSEKWENCJE
Sprawa odbiła się w mediach szerokim echem. Nasz dzielny tata, początkowo został oskarżony o morderstwo, jednak ostatecznie doszło do ugody z prokuratorem. Finalnie został skazany na 5 lat w zawieszeniu oraz 300 godzin prac społecznych, nigdy nie trafiając za kraty. W roku 2011, dostał pierwszego udaru mózgu, a 3 lata później kolejnego. Nasz bohater zmarł w domu opieki w 2014 r, mając na koncie jednego wyrwanego chwasta. Brawo!
Brawa dla ojca ! Bardzo dobrze zrobił !
Nie ma jak wychowywać teraz syna ale chociaż wcześniej do piekła poszedł ten skurwysyn
respect dla ojca