Zaraz po uderzeniu samolotu w pierwszą wieżę WTC, nowojorskie niebo przeciął drugi samolot. Jego celem była południowa wieża World Trade Center. Za sterami Boeinga 767 siedział obywatel Emiratów Arabskich – Marwan al-Shihhi (23 lata), który może i mówił sąsiadkom na klatce 'dzień dobry’, lecz w rzeczywistości należał do bardzo aktywnych członków Al-Kaidy.
Al-Shehhi studiował w ZEA do 1996 roku, kiedy to przeniósł się do Niemiec, gdzie nawiązał kontakty z pozostałymi członkami grupy z 11 września. Utworzyli tym samym hamburską komórkę, która finalnie wcieliła w życie szalony plan ataków. Nie myślcie jednak, że to były przypadkowe chłopaki obsadzeni w przypadkowych rolach. Przygotowania do spektaklu trwały już bardzo aktywnie na 2 lata przed ich ostateczną realizacją. To właśnie wtedy cała nasza zgraja udała się do Afganistanu, gdzie w tajnym obozie szkoleniowym spotkali się z Osamą Bin Ladenem. W grudniu 2000 roku otrzymał uroczyście licencję pilota zawodowego. I uśmiechom nie było końca.
11 września wszyscy porywacze zameldowali się przy bramce United Airlines o godzinie 06:20. Żaden z porywaczy nie wzbudził podejrzeń obsługi i wszyscy bez problemu zajęli swoje miejsca w samolocie. Szczęściem całego wydarzenia było to, że tego dnia lot miał niewielkie obłożenie. Tylko 30% miejsc było zajętych, co przełożyło się na 51 pasażerów siedzących na pokładzie (nie wliczając w to zamachowców).
Piloci, którzy poderwali maszynę, mieli już zalążki świadomości o sytuacji lotu 11 (samolot, który wleciał w pierwszą wieżę), bowiem w eterze latały już pierwsze informacje o porwaniu. Nie wiedzieli jednak jeszcze, że za chwilę znajdą się w tej samej sytuacji. Za ich plecami, zaraz za drzwiami kokpitu, siedziała piątka terrorystów, zdeterminowana pobudkami religijno-politycznymi. A to najgorszy z możliwych koktajli, o czym mieli się zaraz przekonać.
Porywacze poderwali tyłki z foteli o 8.42, aby już po 4 minutach przejąć pełną kontrolę nad pasażerami, personelem i maszyną. Dokładnie w tej samej minucie, w której lot 11 uderzył w wieżę północną WTC. Podczas gdy Marwan al-Shihhi był skupiony na pilotowaniu, pasażerowie i obsługa zostali stłoczeni w ogonie samolotu. Wiadomo, że w użyciu były noże, gaz pieprzowy, bomby (lub ich atrapy), a także brzydkie słowa. Poskutkowało. Podczas nieuwagi terrorystów, kilku osobom udało się dodzwonić do swoich bliskich lub do obsługi United Airlines. To właśnie z relacji tych ludzi wiemy, że jedna ze stewardess została pchnięta nożem, a piloci zamordowani. Wtedy stało się jasne, że stery maszyny są w pełni w rękach szalonej ekipy z Bliskiego Wschodu.
Inna dramatyczna rozmowa telefoniczna, która tego poranka odbyła się z pokładu porwanego samolotu, miała miejsce pomiędzy Peterem Hansonem a jego ojcem. Przytaczamy jej spolszczoną treść:
Robi się źle, tato. Stewardessa została pchnięta nożem. Porywacze mają noże i gaz pieprzowy. Powiedzieli też, że mają bombę. Robi się bardzo źle. Samolot wykonuje gwałtowne ruchy, a pasażerowie zaczęli wymiotować. Nie sądzę, żeby to prawdziwy pilot leciał samolotem. Myślę, że schodzimy w dół. Myślę, że zamierzają polecieć do Chicago lub gdzieś indziej i wlecieć w budynek. Nie martw się, tato. Jeśli stanie się to co myślę, to stanie się to bardzo szybko…. O mój Boże … o mój Boże, o mój Boże!!!
Gdy Peter rozmawiał ze swoim ojcem, zapewne nie był świadomy, że samolot, którym właśnie leciał, był dwukrotnie o włos od kolizji z inną maszyną. Dwukrotnie! W jednym z przypadków zabrakło zaledwie 60 metrów, aby historia z 11 września miała równie tragiczne, lecz nieco inne zakończenie. Tak się jednak nie stało i lot 175 o godzinie 09.03 uderzył w Wieżę Południową, zabijając natychmiast wszystkich na pokładzie.
Poza pasażerami i personelem lotu 175, pamiętajmy również o pracownikach południowej wieży World Trade Center. W momencie wbicia się samolotu w budynek, życie straciło w mgnieniu oka 300 osób, które w tym czasie były zgromadzone na zaatakowanych piętrach. Pozostałe 300 osób, które przeżyły moment przebicia się samolotu przez budynek, zostało uwięzionych przez katastrofalne zniszczenia – tj. dużej ilośći gruzu, lokalne pożary i sporo dymu. Finalnie większość z nich zginęła tak jak ich kumple z sąsiedniej wieży – usmażeni przez ciepło, zaduszeni przez dym, rozpłaszczeni przez skok lub zmiażdżeni w wieńczącym kolapsie budowli.
W przeciwieństwie do Wieży Północnej, która straciła wszystkie klatki schodowe, w przypadku tej wieży na pewno jeden ciąg komunikacyjny nie uległ zniszczeniu. Korzystanie z niego nie było proste, ale faktem jest, że ucieczka tą drogą była możliwa. Dzięki determinacji, udało się tą klatką schodową uciec 18 osobom. Niestety zdecydowana większość korposzczurów niefortunnie wybrała drogę na dach, celem względnie spokojnego i bezpiecznego oczekiwania na ratunek. Zapewne w ich głowach – helikopterem. Na pewno żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że budynek za kilkanaście minut zniknie z powierzchni globu. Gdyby widzieli, jak sprawy się potoczą, zapewne zaryzykowaliby ucieczkę za pomocą zagruzowanej i zadymionej klatki. I takie właśnie z pozoru nieistotne decyzje podejmowane tego dnia przez człowieka decydowały o jego życiu lub śmierci. Popieprzone…
Rejestrator lotu (podobnie jak w przypadku lotu 11) nigdy nie został znaleziony. Moc uderzenia w wieżę była tak duża, że silnik, część kadłuba oraz kawałek podwozia samolotu wyleciały z drugiej strony drapacza chmur i spadły na sąsiedni budynek 100 metrów dalej. A pamiętacie faceta, o którym pisaliśmy kilka akapitów wcześniej, który dzwonił z pokładu samolotu do swojego ojca? Pan Peter. A więc po katastrofie udało się odnaleźć zwłoki pana Petera. Choć trzeba uczciwie przyznać, że to słowa mocno na wyrost, gdyż w gruzach udało się odkopać tylko 1,5 cm fragment jego kości. Kość poddana badaniom DNA ujawniła, że należy właśnie do Petera Hansena. A co z innymi? Wielu innych szczątków, nawet w śladowych ilościach, nigdy nie odnaleziono.
Skutki uderzenia lotu 175 w Wieżę Południową były bardziej druzgocące niż w przypadku pierwszego samolotu. Marwan al-Shihhi był tak chujowym pilotem, że prawie spudłował, mijając się z wieżą. Niestety skutkiem tego, uderzył bliżej rogu budynku, a nie w jego środek, co mocniej wpłynęło na naruszenie struktury budynku, poprzez nierównomierne rozłożenie ciężaru stalowych kondygnacji. Finalnie, Południowa Wieża uległa zawaleniu po 55 minutach od uderzenia samolotu. Nie przeżył nikt, kto wtedy znajdował się w środku. Koniecznie kliknij poniżej i zobacz materiały z tego momentu, aby poczuć namacalnie gruz oraz pył w swoich ustach.
Boeing 767
PARAMETR | DANE TECHNICZNE |
---|---|
Typ | Boeing 767 |
Pierwszy Lot | 26 września 1981 |
Długość | 48.5 m |
Rozpiętość Skrzydeł | 47.6 m |
Wysokość | 14.5 m |
Maksymalna Masa Startowa | 150,000 kg |
Zasięg | 11,100 km |
Prędkość Maksymalna | 850 km/h |
Liczba Miejsc | 190-375 |