Na zegarku 05:23 – poranek. Przebudziłeś się tylko na chwilę, na moment. Ledwo unosisz powieki, które zdają się być przypięte do oczodołów jakimś cholernym łańcuchem. Ledwo możesz je uchylić. Jedyne, czego pragniesz, to sięgnąć po szklankę wody, zwilżyć gardło i znów przyłożyć głowę do miękkiej, wygniecionej poduszki. ALE NIE… CO SIĘ DZIEJE? (…) O NIE! CZUJESZ, ŻE NADCHODZI!
… NIE!!!!
……
POTĘŻNY SKURCZ BETONUJE TWOJĄ ŁYDKĘ!
…O JA PIERDOLĘ, JAK TO BOLI!
Powieki już dawno szeroko otworzone. Ból, który przeszedł przez ciało, rozerwał wszystkie delikatne połączenia, tak pieczołowicie budowane podczas nocnego odpoczynku. Nie ma już senności, nie ma już pragnienia. Nie ma już nic! Jest tylko ból, bezradność i nikła, tląca się nadzieja, że… to w końcu musi się skończyć. Jeszcze kilka spazmów i prób usztywnienia nogi w pozycji bezbolesnej, i oto jest, oto puszcza! (…) A nie! Jednak nie puszcza! Wykręcasz się znowu, zaciskając wargi, by nie jęknąć jak jakiś pieprzony mazgaj. Już i tak wystarczy, że raz się zmoczyłeś w łóżko na kolonii. Nie! Nie myśl o kolonii. Myśl o czymś przyjemnym! (…) ALE BOLI! Gdy tylko ta myśl przeszła przez Twoją głowę, skurcz jak gdyby w mgnieniu oka odpuszcza. Starasz się już nawet nie ruszać. Żadnych manipulacji ani ryzykownych ruchów… Leżysz, ciężko oddychasz, ślina wsiąka powoli w poduszkę.
Już nie chcesz tej szklanki wody, nie chcesz koca, nie chcesz już niczego. Chcesz zasnąć, choć czujesz – wewnętrznie, gdzieś w trzewiach – że ten skurwiel nadejdzie wkrótce jeszcze raz… pieprzony skurcz łydki.
Na poniższym video zobacz dość niecodzienny, który wygląda jak ciąża pozamaciczna z ruszającym się pod skórą płodem.